4.10.06

Jeszcze o „rozwodach”

25 sierpnia 2006
+
Niech się nie trwoży serce wasze! – Tak rzecze Zbawiciel. Więc i my się niczym nie lękajmy, ale mocno wierzmy w Słowo Boże. Naśladujmy Apostołów. Naśladujmy bohaterstwo Męczenników i roztropność Doktorów. Są oni dla nas przewodnikami wiary.

Bo wszystko w Kościele jest z Chrystusowego ustanowienia. A szczególnie sakramenty święte – widzialne znaki zbawienia. Wielkie tajemnice Boże kryją owe święte znaki. Kościołowi, to jest Ciału Mistycznemu władza nad nimi jest powierzona w imieniu Pana. Tak i święte małżeństwo, z którego rodzina chrześcijańska bierze początek i jest dobrych obyczajów i porządku ludzkiego ostoją. Na tę podstawę ładu i nadziei nastaje teraz Szatan. I niszczy ją przez swe podstępy. Rozpowszechnia nieczystość, rozpustę, nierząd, pornografię, rozwody i inne. Ciężko jest przeciwstawić się temu. Ale musimy tak czynić, bo przynagla nakaz Naszego Pana.

Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia. Więc i widzimy je naszymi własnymi oczyma i, zdać się może, że nie wiemy, co czynić. Nie mi oceniać, co Biskup Polowy w Polsce powiedział a co gazeta napisała, choć On to jako sędzia Trybunału Kościelnego Warmińskiego, a nie jako biskup powiedział. Trzeba nam prawdę mówić i pisać, nawet wbrew całemu światu. Najpierw więc, prawdą jest, że warunki ważnego zawarcia małżeństwa jasne są. Kościół je opisał w Prawie Kanonicznym, co i w Internecie można przeczytać: www.archidiecezja.lodz.pl/prawo.html Może Kościół nierozerwalne zawsze małżeństwo jedynie za niebyłe, to jest od początku nieważne, uznać. I czasem tak czyni. Są wszakże zawsze dwie instancje, są strony procesowe, sędziowie dwóch różnych co najmniej trybunałów przez biskupów ustanowieni. I jest wreszcie Stolica Święta, w trudnych sprawach rozstrzygająca.

Czy w tym wszystkim może dojść do błędu albo oszustwa? Tak, może. Ale jest nad wszystkim Bóg wszechmogący. On wszystko widzi. I On sam przenika myśli i sumienia. On niewinnych usprawiedliwi, a niewiernym ich przeraźliwe występki wytknie w swoim czasie. Jak straszny będzie los tych, co okłamują Kościół Boży. Skoro Ananiasz i Safira pomarli, gdy przed Apostołem Piotrem skłamali w sprawie błahej, bo tylko doczesnej, to co spotka nieuczciwe strony, sędziów wydających nieuczciwe wyroki i świadków stronniczych w sprawach nadprzyrodzonych. Nie podejrzewajmy więc zbyt łatwo o nadużycia. Łatwo jest rozpowszechniać plotki i rzucać potworne oskarżenia na nieznane sobie w ogóle osoby, w sprawach, o których się zgoła nic nie wie.

Prawdą jenak jest, że w innych krajach (głównie w Ameryce) pod wpływem błędnych nauk dochodzi, iż sędziowie wydają często wyroki jawnie niesłuszne, źle rozumiejąc katolicką naukę. Są to trudne sprawy. Jak Bóg je rozstrzygnie, nie wiem, ale mądrość Jego niezgłębiona i większa od ludzkiej tak bardzo, że człowiek nigdy nie zdoła Go ubiec, ani oszukać. I do Polski przenika ta trucizna, prosto od demonów pochodząca. Oto sprawy małżeńskie w sądach kościelnych prowadzą świeckie kancelarie prawne albo duchowni dla pieniędzy doradzają stronom, jak krętactwami i niegodziwymi wybiegami Prawo Kanoniczne omijać. Inni z lenistwa, bojaźni albo przez głupie i błędne (ale nowomodne) mniemania zwiedzeni są i na te matactwa przystają. O jakże haniebne to, gdy się kapłani pogróżek Syna Człowieczego nie lękają, a święty węzeł do Kościoła samego porównywany łajdacko spotwarzają. Kto zniszczy Świątynię Boga, tego zniszczy Bóg!

Słusznie niestety piszą tu ci, co na niejasność i wieloznaczność niektórych przepisów zwracają uwagę. Do władzy kościelnej należy, aby te rzeczy wyjaśniać i to czyni, a sądy kościelne winny w posłuszeństwie i pokorze trudności rozwikływać, na wzgląd ludzki się nie oglądając. Niech się nie waży nikt jednak z Kościoła Świętego szydzić i Jego ustanowienia podważać, jak niektórzy tu. Nikt ich do tego nie ustanowił. Toż własną Matkę plugawią.

Co zaś do małżonków, którzy żyją już z kimś innym jak w małżeństwie, to także marny ich los. Zważmy, że nawet gdyby kwestia ważności małżeństwa jedynie od czyjegoś upodobania osobistego zależała, to i tak nieszczęsna jest ta osoba, co w grzechu rozpusty żyje, jeśli nawet grzechu zdrady małżeńskiej do niego nie dokłada. Skoro sama w dobrej wierze przysięgała wierność, to i tego godzi się dotrzymać ze względu na miłość Bożą.

Zgroza, zgroza, że tak w katolickich krajach się dzieje. A co w niekatolickich (jak Rosja, mój kraj rodzimy), to już tylko modlitwa przez łzy zostaje, gdy widzi się, jak wszelki ład Boży jest zdeptany, a straszne grzechy rozpanoszone niewymownie i nie potępiane. O Krwi Chrystusowa, zdroju Miłosierdzia i ocalenia, wybaw nas.

TR

[wykorzystałem fragmenty listu do K.C.]

***

31 sierpnia 2006
+
A jeszcze się dzieje, że ludzie znani publicznie, słusznie dla swej pozycji albo osiągnięć sławni, miast dawać przykład pospólstwu życiem prywatnym cichym, skromnym i pobożnym, na prawa Boskie plwają, a oddawszy się różnym bezecnościom, jeszcze się z ową sromotą na widok publiczny wystawiają w gazetach i telewizji, i chlubią się (bo ta pożałowania godna próżność jeszcze im uznanie daje – takie czasy!), i szydzą z moralności, a na dobre obyczaje plwają.

Jak to gorszy młodzież i utrudnia wychowanie jej pisać nie trzeba. A przekleństwo to prawdziwe, że i starsi miast się statecznością szczycić, to słabną w poznaniu, co jest prawe i modę na rozpustę popierają. Przyczyną tego są zatwardziałe serca ich, przez co wzgląd mają na sprawy zupełnie światowe, jak opinie znajomych i różne rodzinne układy. Tak też zbawiennych upomnień zaniechają, sami własne sumienia zabijają i żyją w gnuśności duchowej, z której jest powstać ciężko. O pokaraniu Boskim i Miłosierdziu Jego trzeba im mówić i samemu w modlitwie, poście i umartwieniu nie ustawać.

TR

***

1 września 2006
+
Słowo Boże mówi: "Módlcie się nieustannie". Wydaje się, że to trudne albo i niemożliwe. Bo jak można modlić się przez cały czas, to jest i jedząc, i śpiąc, i podczas różnych spraw zupełnie świeckich. Poucza nas jednak Pismo Święte, że "czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie", co oznacza, że i pospolite czynności, jak praca fizyczna i umysłowa, trud matki i gospodyni domowej, takoż doglądanie obejścia swego i służebności wszelakie mogą chwale Bożej służyć, są więc z modlitwą pokrewne bardzo, o ile tylko pozostają prawe i godziwe, a wykonie ich ofiarne i należyte (bo partactwo wszelkie na chwałę Bożą być nie może). Tyczy się to więc życia duchowego niezmiernie, bo widzimy, że zaleca nam Apostoł, by przez właściwe usposobienie uczynić wszelkie czynności modlitewnymi (samych aktów pobożności też nie zaniechując). A sumieniu swemu taką pomoc tym dajemy, że rozważając akty nasze w myślach przed uczynkiem, postawić możemy jako pytanie, aby je przeegzaminować, czy ów akt może być na równi z modlitwą postawiony. Wtedy łatwo się przekonać, czy jest godny czynu, czy też go zaniechać należy.

TR